Pewne słowa znaczą więcej... Certain words mean more... Certains mots valent davantage
wtorek, 28 grudnia 2010
What is Chinglish?
“Slip and fall down carefully” is a common sign in China. It’s a great example of Chinglish, that is, ‘Chinese English’, words and phrases created by Chinese people trying to speak the English language. Similar examples of English written in a somewhat more creative manner, shall we say, can of course be found all over the world. But given that there are more people learning English in China than there are mother tongue speakers of English in the world, examples of Chinglish abound. And with more and more of them trying to use English to cater to the influx of foreign tourists, some howlers are inevitable.
A whole book could be compiled simply listing the variations of “please do not walk on the grass”: “Please don’t trample me”; “Tender fragrant grass, how hardhearted to trample them”; “Protect greening so as to endow benefit to descendents”; “Show mercy to the slender grass”: these are all signs seen in Chinese parks.
The advent of electronic translation aids such as Google Translate has not reduced the amount of Chinglish. On the contrary, it has probably increased local translators’ confidence that they are producing acceptable English. Simply enter the Chinese phrase, click ‘translate’ and bingo, you have “Civilized behavior of tourists is another bright scenery rational shopping”, a phrase bound to leave the tourists more perplexed than civilized.
The spell checker is normally regarded as our friend, but it can be a treacherous one. It might explain the following Chinglish sign: “The breast of prayer animal region. Please take good care of your children”. Which actually sounds more frightening than the intended “beasts of prey”.
Sometimes the fault does not lie with the translators, but with the printers. Totally ignorant of English, and trying to do their best with the formatting, they make signs like “Pirates Hip” for a fairground boat ride. Given that Chinese is not written with spaces between words, they are just not sure where one word starts and another ends: “Frenchbrandfor men swear”. Slip-ups in commas and spaces are forgivable, but perhaps they should pay attention to this promise included on a sign entitled “our commitment to tourists”: “Punctuate, and no delay more than 30 minutes unless there is an exception”.
Cultural differences are the reason behind some Chinglish. After all, English has a whole host of euphemisms to talk about what goes on in bathrooms. One Chinese toilet frequented by this author was rather blunt, posting the signs “urine place” and “The Bowels” for number one and number two respectively. And to ensure visitors kept the urinals clean, they added an additional instruction: “approaches conveniently enters the civilization”.
Anyone who has tried to order from a Chinese menu is grateful when the restaurant provides an English translation. Of course, sometimes, the Chinglish version is not much help: “…orange juice, lemon juice, strange juice…”. Reading the Chinese, assuming you can, is enlightening, as the Chinese for “kiwi” literally means “strange fruit”. And don’t be surprised if you find “flesh and bones” between the “fried enema” and the “selection of cold cats”.
Picking the right English name for your product is harder than it sounds. Don’t be surprised when not many foreigners buy “Pansy” underpants for men, or “Damage” condoms.
The Chinese authorities are aware of this of course, and in the run up to the Beijing Olympics in 2008 and the Shanghai Expo in 2010 tried to clean up poor English, with mixed success. Their concern is that Chinglish causes China to lose face. While there may be some truth in that, we can be sure that Westerners trying to produce Chinese signs for visitors would create even more amusing “Englese”. Actually, it is admirable that the Chinese recognise the magnitude of the Great Wall of the Chinese language, a formidable barrier to communication, especially in written form. So we bite our tongues and hide our smiles when we see “pets, fires, arms, explosives, inflammables and stinking things are not allowed in the hotel”.
Although it is true that Chinglish can sometimes be incomprehensible, it is often delightful. While the Chinese work hard to eradicate it, we raise a (genuinely overheard) toast to the charm of Chinglish: “up your bottoms!”
sobota, 25 grudnia 2010
Święta Bożego Narodzenia w innych krajach
Na calym swiecie z okazji radosnych swiat Bozego Narodzenia panuje niezwykla atmosfera, czy to w pokrytych sniegiem krajach Europy, czy pod palacym sloncem Afryki. Niektóre zwyczaje swiateczne, odmienne od naszych, przepojone sa zywa wiara i tradycja.
Balkany
Serbowie i Czarnogórcy poswiecaja wiele uwagi w wigilijny wieczór swym zmarlym. Rozpalaja w ognisku wielka klode drewna i stroja ja w galazki laurowe. Do jednego z trzech lezacych na dtole chlebów wkladaja galazki, jablka i pomarancze. Macedonczycy wrzucaja do palacego sie cala noc ogniska stare buty. Ma to odpedzic zle duchy. Podstawe wieczerzy stanowi tam wino i miód, owoce i specjalne placki zwane Chlebem Chrystusa.
Szwecja
Przygotowania do swiat nabieraja rozmachu w dniu sw. Lucji, czyli 13 grudnia. W róznych instytucjach i firmach przygotowuje sie tzw. julbord - swiateczne stoly dla pracowników. Okres swiateczny trwa tu od Wigilii do swieta Trzech Króli. W Wigilie spozywa sie obiad, a jednym z dan jest slodki chleb domowego wypieku z dodatkiem imbiru oraz tzw. lutfisk, czyli rozmiekczony w wodzie sztokfisz (solona i wysuszona na wolnym powietrzu w niskiej temperaturze ryba np., dorsz) rozdrobniony na kawalki, które sie nastepnie gotuje i podaje ze specjalnym bialym sosem. Tradycyjna przedswiateczna potrawa jest doppa i grytan, czyli chleb moczony w wodzie, w której poprzednio gotowano swiateczna szynke. Koled szwedzkich jest niewiele, a te które znajduja sie w spiewnikach tutejszych katolików, sa tlumaczeniami koled zagranicznych. Jest wsród nich jedna polska koleda “Gdy sie Chrystus rodzi”. Wszystkich gromadzi pelna swiatla choinka, która w wielu domach stawia sie juz na poczatku adwentu.
Wegry
Najbardziej uroczysta chwila jest wieczerza wigilijna. Jada sie tu zupe rybna, rybe smazona, bejgly, czyli zawijaniec z makiem i orzechami, galarete z ryby, golabki. Obrus na stole posypywany jest soczewica (synonim dobrobytu), a pod obrusem nie moze zabraknac siana. Na wsiach wegierskich do dzis panuje zwyczaj palenia pni drzew na podwórzu przez cala noc wigilijna. pierwszy dzien swiat obowiazkowym daniem jest indyk nadziewany kasztanami i owocami.
Francja
Malym dzieciom w domach katolickich mówi sie, ze sam “petit Jezus”, tzn. maly Jezusek przynosi im podarunki i wklada je w ich buciki, a na wsi w starodawne saboty. Dawniej zbierali sie wszyscy wieczorem na spiewaniu koled tzw. Noòl. Dopiero po Pasterce rozpoczynano wigilijna wieczerze, na która skladaja sie ostrygi, indyk nadziewany kasztanami, zimne potrawy z jaj oraz rózne slodycze z niezastapionym tortem w ksztalcie polana drzewnego. ie ma tu także Wigilii i nie ma postu. Po Pasterce zaczyna się dla dorosłych wymyślna kolacja świąteczna (reveillon de Noël), gdzie ryby rzadko są podawane.
Austria
Przygotowania do swiat trwaja cztery adwentowe tygodnie. Wiesza sie w domach wianki z jodly lub swierka, przystrojone fioletowymi wstazkami i czterema swieczkami. W Wigilie po poludniu, o godz. 17 w domach dzwoni dzwoneczek i oznajmia, ze nastal czas kolacji i prezentów. Najczesciej je sie karpia i inne ryby. O dwunastej dzwonia dzwony wszystkich kosciolów, zapraszajac wiernych na Pasterke.
Niemcy
Tradycyjnym daniem wigilijnego stolu jest pieczona ges, zapijana piwem oraz specjalnie pieczony na te okazje placek wigilijny. Slynne sa tu pierniki saskie, wszelkiego rodzaju wience czekoladowe i stollem, czyli strucla makowa, serowa i orzechowa. W kazdym domu jest choinka. Powszechnie znana i spiewana jest koleda “Stille Nacht, heilige Nacht” (”Cicha noc, swieta noc”).
Norwegia
Tu jak i w Szwecji oczekiwania swiat nabieraja sily od dnia sw. Lucji. W domach warzy sie specjal swiateczny - piwo zwane julej. Wlasciwe swieta maja swój poczatek juz od 21 grudnia. Niegdys od tej daty obowiazywal tzw. pokój Bozy, do dzis pozostala tradycja niewykonywania w tym czasie powazniejszych prac. W Wigilie po nabozenstwie wszyscy zbieraja sie na tradycyjna kolacje. Pierwszym daniem jest owsianka z jednym migdalem. Ten kto go odnajdzie, otrzymuje podarek.
Ryby w Wigilię spożywa się głównie w zachodniej części kraju (bliskość morza), we wschodniej króluje zaś wieprzowina i baranina. Z ryb podawane są łososie, pstrągi, dorsze, homary oraz marynowane śledzie.
Wielka Brytania
Nie obchodzi sie tu Wigilii, lecz najwieksza wage przywiazuje sie do pierwszego dnia swiat, gdy cala rodzina gromadzi sie na wspólnym obiedzie. Na stole musi byc indyk przybrany wiencem kilbas i swiateczny pudding z suszonymi sliwkami. Oprócz choinek zawiesza sie pod sufitem galezie jemioly.
Na Wyspach Brytyjskich świąteczny posiłek spożywa się w pierwszym dniu Bożego Narodzenia. Honorowe miejsce na stole zajmuje pieczony indyk obłożony owocami i warzywami oraz budyń. Ryby rzadko spotyka się na świątecznym stole.
Wlochy
Przez caly grudzien strojone sa ulice, a sklepy pelne przeróznych szopek. Wszedzie mozna kupic Bambino (Dzieciatko Boze w zlobku), które dzieci niosa w trzecia niedziele grudnia na plac sw. Piotra do poblogoslawienia przez Ojca Swietego. Malo slyszy sie koled, nie ma na stole oplatka. Rzadko tez spotyka sie choinki. Najpopularniejszym daniem wigilijnego stolu jest indyk, ravioli (pierozki z miesem) oraz panettone - ciasto drozdzowe z duza iloscia korzeni. Obowiazkowe dania na wloskim stole wigilijnym to soczewica, fasola, groch, bób z moszczem i miodem, kapusta i ryz na mleczku migdalowym oraz makaron z sardynkami w orzechowym sosie.
Stany Zjednoczone
Kazdy amerykanski dom jest w grudniowe weekendy domem otwartym. Znajomi moga przyjsc, zjesc kolacje, w czasie której specjalnym daniem jest pieczony indyk. 25 grudnia rodzina spotyka sie przy choince - wszyscy otrzymuja prezenty. Na stole nie moze zabraknac pinsetti - kwiatu bozonarodzeniowego, a na drzwiach domów pieknie udekorowanych bombkami swierkowych wianków. e względu na wielkość kraju i znaczny odsetek emigrantów (w tym 2 mln Polaków) święta i Wigilia obchodzone są według narodowych tradycji i upodobań. U większości Amerykanów “otwarty dom” zamyka się na czas Wigilii. Tradycyjny posiłek świąteczny jest raczej bez ryb, gdyż króluje rumiany indyk, szynka, ciasta z kremem, extra-specjał pani domu oraz kruche ciasteczka. Ciekawostką jest tu fakt, że karpie w USA uważane są za chwast rybny (!), wymagający zwalczania. Ponieważ poławiają go tylko biedniejsi wędkarze, w tym głównie Słowianie, Żydzi, Murzyni i Latynosi - stąd też niska ranga lub wręcz brak naszego karpia na stołach amerykańskich.
Hiszpania
Hiszpanie w swieta lamia sie turron. Jest to cos w rodzaju chalwy i stanowi wielki przysmak. Turron przesyla sie tez w upominku razem z zyczeniami swiatecznymi. Innym prezentem jest Pastel de los Reynes, ciasto Trzech Króli, przypominajace keks. Oprócz bakalii zapieka sie czasem w tym ciescie drobne prezenty: pierscionki, zlote monety itp. Osoba, która na nie trafi, musi upiec ciasto w nastepne swieta. Nastrój swiateczny bardziej oddaja ulice i place niz domy rodzinne. Wigilinym daniem jest tu besugo - pieczona ryba morska. Po Pasterce odbywa sie uliczny festiwal koled, tanców.
Meksyk
W Meksyku zasiada sie do Wigilii punktualnie o pólnocy i jest to najbogatsza uczta w roku. Jest zupa rybna z knedlami z miesa przypominajacymi nasze kolduny, olbrzymi indyk upieczony wraz ze wspanialym ogonem, imponujacych rozmiarów ryba morska (równiez w calosci), która sie zjada z ziemniakami w smietanie. Wspanialy swierk jest ozdoba domu, pod którym musi byc szopka z figurkami. Po wieczerzy dzieci z zawiazanymi oczami staraja sie rozbic kijami wiszacy u sufitu gliniany dzbanek pelen slodyczy.
W dalekim i gorącym Meksyku kolacja wigilijna zaczyna się o północy i jest najbogatszym posiłkiem w całym roku. Podstawowe potrawy wigilijne to tradycyjny indyk i bacalao - rozmoczony suszony dorsz, wymieszany z grzankami, oliwą, czerwoną i słodką papryką oraz oliwkami.
Australia
Swieta przypadaja w srodku lata. Wielu spedza je na plazach, gdzie na rozscielanych obrusach znalezc mozna indyka, róznego rodzaju ciasta, orzechy, pudding. Prezenty przynosi sw. Mikolaj w swiateczny poranek, w ogromnej welnianej skarpecie.
Czechy
Sąsiedzi zza Olzy i Sudetów obchodzą Vánoce, a do wigilijnej wieczerzy także zasiadają po pierwszej gwiazdce. Tradycyjną potrawą wigilijną Czechów i części Słowaków jest zawiesista zupa rybna z dodatkami, smażony-panierowany karp, także pstrągi i sałatki warzywno-ziemniaczane z wieloowocowym kompotem.
Finlandia
Nie ma tu postu, a święta trwają 3 dni. W Wigilię podaje się 5 kilogramową pieczoną szynkę z sałatkami a spośród wielu ryb preferowany jest łosoś , rzadziej pstrągi.
Grecja
W słonecznej Grecji w Wigilię mieszkańcy grają namiętnie w pokera, a wielu spędza czas na rozrywkach w nocnych lokalach. Najczęściej spożywają świątecznego indyka, nadziewanego pikantnym mięsem i ryżem. Dary morza i ryby konsumowane są w innych dniach roku.
Brazylia
Tylko katolicy obchodzą tu Wigilię, a właściwie święta w całym kraju obchodzone są dopiero 25 grudnia. Tradycyjnym daniem świątecznym jest pieczony indyk , prosiak i szynka z sałatkami. Ryby spożywane są sporadycznie, głównie na wybrzeżu.
Argentyna
Wigilię i Boże Narodzenie czci się szaleństwem fajerwerków, w czasie których spożywa się specjały, ale bez ryb - głównie mięsne (pieczone żeberka krowie), winogrona i różne ciasta (turron czy El Noche Vieja), zapijane winami musującymi i jabłecznikiem .
środa, 22 grudnia 2010
Polskie tłumaczenia tytułów filmowych
ZGUBIONE W TRANSLACJI - polskie tłumaczenia tytułów filmowych
Absolutna klasyka: Dirty Dancing – Wirujący seks, Die Hard – Szklana pułapka, Terminator – Elektroniczny morderca, Blade Runner – Łowca androidów. Pozycje równie wyjątkowe: Eternal Sunshine of the Spotless Mind – Zakochany bez pamięci, Reality Bites - Orbitowanie bez cukru, Prison Break – Skazany na śmierć, Finding Neverland – Marzyciel. Dziwne czy wręcz chybione tłumaczenia tytułów filmowych można by długo i namiętnie wymieniać. W takich chwilach lubimy słać gromy pod adresem tłumaczy, którzy są rzekomo odpowiedzialni za degrengoladę. Nadszedł jednak czas, by obalić kilka mitów związanych z polskimi tytułami filmowymi. Tym najbardziej rozpowszechnionym (i oczywiście fałszywym) jest obarczanie winą za tytuł właśnie tłumacza. Tymczasem nie ma on często żadnego wpływu na to, pod jaką nazwą dana produkcja trafia do kin bądź na DVD.
Decyzję podejmuje dystrybutor. Zdarza się jednak, że również on ma nad sobą jeszcze kogoś. UIP przygotowuje zawsze kilka propozycji, które trafiają do producenta filmu i to on wydaje ostateczny werdykt. W tym przypadku nie ma żadnej różnicy, czy jest to produkcja "majorsa" (wielkiej wytwórni), czy niezależnego studia. Całkiem niedawno szeroko dyskutowany był w Polsce tytuł kolejnej odsłony przygód Jamesa Bonda, który w oryginale brzmi "Quantum of Solace", czyli 'odrobina ukojenia'. Każdy zgodzi się, że średnio pasuje on do charakteru filmu – naładowanej akcją szpiegowskiej przygodówki. UIP proponował, by nowy Bond pojawił się u nas jako "Quantum". Producent nie wyraził jednak zgody i ostatecznie stanęło na "007 Quantum of Solace". Niezadowolonym z takiego obrotu sprawy pragnę donieść, że w Niemczech film będzie pokazywany jako "James Bond 007 Quantum of Solace". A w kinie i tak będziemy prosić o bilety "na Bonda". Ponoć to właśnie nasi zachodni sąsiedzi oraz kraje Ameryki Południowej celują w nagminnym zmienianiu nazw filmów.
Jacek Probulski z Imperial-Cinepix wspomina czasy, gdy Syrena wprowadzała do kin "Raport mniejszości" ("Minority Report") Stevena Spielberga. Dystrybutor stoczył wówczas długą wojną z hollywoodzkim reżyserem o kształt polskiego tytułu. Spielberg uważał, że powinien on brzmieć "Raport specjalny". Dlaczego? Słowo 'mniejszość' kojarzyło mu się z mniejszościami etnicznymi i seksualnymi. Potrzeba było dziesiątek e-maili, żeby przekonać twórcę "Szczęk" do dosłownego tłumaczenia. Gorzej poszło z "Fight Clubem" Davida Finchera pokazywanym u nas jako "Podziemny krąg". Probulski do dziś uważa to za jedną ze swoich zawodowych porażek.
W Imperial-Cinepix decyzje o polskim tytule podejmowane są nawet na rok przed wprowadzeniem obrazu do kin. Gdy rozmawiałem z Jackiem Probulskim, na tapecie znajdowała się akurat komedia "All about Steve". Główną zasadą w Imperialu jest możliwie najdokładniejsze tłumaczenie tytułu, więc polska wersja powinna brzmieć "Wszystko o Steve'ie". Taki tytuł brzmi ładnie, ale wizualnie to ohyda – stwierdził Probulski. W ciągu najbliższych miesięcy poznamy pewnie ostateczną nazwę.
Proces tworzenia nowego tytułu filmowego nie należy do łatwych i przyjemnych czynności. Bardzo często pierwotne wersje zawierają zwroty bądź słownictwo, które są zupełnie niezrozumiałe dla polskiego odbiorcy. Idealnym przykładem może być "Cloverfield" Matta Reevesa, nad Wisłą wyświetlany jako "Projekt: Monster". Oryginalny tytuł to nazwa ulicy, przy której mieści się biuro producenta obrazu, J.J. Abramsa. W tym przypadku możemy się pocieszyć, bo Amerykanie też nie bardzo wiedzieli, o co właściwie chodzi.... Z kolei SPI miało problem z oscarowym "Lost in translation" Sofii Coppoli. Dosłowne przełożenie (czyli "zagubione w tłumaczeniu") gubiłoby zabawę lingwistyczną. "Między słowami" ma więcej znaczeń i lepiej oddaje psychologiczną głębię filmu - mówi Joanna Hanusiak, odpowiedzialna w SPI za dobór tytułów.
Problem stanowią też filmy powstałe na podstawie książek. W takim wypadku tytuł musi być identyczny z wydanym w Polsce powieściowym odpowiednikiem. Dlatego np. "Into the Wild" to nie "W głąb dziczy", a "Wszystko za życie". Podobnie ma się sprawa z "Mighty heart" przetłumaczonym jako "Cena odwagi", a nie "Potężne serce".
W ten oto sposób przechodzimy do najbardziej kontrowersyjnej kategorii tytułów, których dobór uzasadniony jest względami marketingowymi. Mówi się, że "Dziewczyna moich koszmarów" (oryginalny "Heartbreak Kid" to gra słów, którą można tłumaczyć jako 'chłopak ze złamanym sercem' albo 'łamacz serc') sprzedała się świetnie w polskich kinach właśnie dzięki chwytliwej nazwie. Coś może być na rzeczy, skoro w Stanach film okazał się finansową klapą, a nasi widzowie nie chodzili dotąd tłumnie na komedie z Benem Stillerem.
Dlaczego "Open Season" przetłumaczono jako "Sezon na misia"? Bo to animacja dla milusińskich, a "Sezon łowiecki" budziłby krwawe i mało familijne skojarzenia. Z kolei "Shark tale" po dosłownym przełożeniu byłby zaledwie "Rekinią opowieścią", a "Rybki z ferajny" lepiej oddają gangsterski charakter filmu i nawiązują do arcydzieła Martina Scorsesego. "Failure to launch" określa socjologiczne zjawisko w USA (młodzi mężczyźni nie chcą opuszczać rodzinnych domów). Za to "Miłość na zamówienie" od razu przyciągnie do kina tabuny romantycznych panienek prowadzących za sobą umięśnionych i wygolonych na łyso narzeczonych. Mógłbym tak wymieniać po wsze czasy...
A zgadnijcie, skąd dystrybutorzy czerpią niekiedy natchnienie, gdy wprowadzają jakiś film na DVD i nie wiedzą, jak go zatytułować? Wchodzą na Filmweb! Część z Was może się więc czuć odpowiedzialna za niektóre nazwy, które pojawiają się na okładkach. Zresztą, czy tytuł ma naprawdę takie znaczenie? Nie wystarczyłoby, aby firmował po prostu dobry film?
źródła: Filmweb
autor: Łukasz Muszyński
Absolutna klasyka: Dirty Dancing – Wirujący seks, Die Hard – Szklana pułapka, Terminator – Elektroniczny morderca, Blade Runner – Łowca androidów. Pozycje równie wyjątkowe: Eternal Sunshine of the Spotless Mind – Zakochany bez pamięci, Reality Bites - Orbitowanie bez cukru, Prison Break – Skazany na śmierć, Finding Neverland – Marzyciel. Dziwne czy wręcz chybione tłumaczenia tytułów filmowych można by długo i namiętnie wymieniać. W takich chwilach lubimy słać gromy pod adresem tłumaczy, którzy są rzekomo odpowiedzialni za degrengoladę. Nadszedł jednak czas, by obalić kilka mitów związanych z polskimi tytułami filmowymi. Tym najbardziej rozpowszechnionym (i oczywiście fałszywym) jest obarczanie winą za tytuł właśnie tłumacza. Tymczasem nie ma on często żadnego wpływu na to, pod jaką nazwą dana produkcja trafia do kin bądź na DVD.
Decyzję podejmuje dystrybutor. Zdarza się jednak, że również on ma nad sobą jeszcze kogoś. UIP przygotowuje zawsze kilka propozycji, które trafiają do producenta filmu i to on wydaje ostateczny werdykt. W tym przypadku nie ma żadnej różnicy, czy jest to produkcja "majorsa" (wielkiej wytwórni), czy niezależnego studia. Całkiem niedawno szeroko dyskutowany był w Polsce tytuł kolejnej odsłony przygód Jamesa Bonda, który w oryginale brzmi "Quantum of Solace", czyli 'odrobina ukojenia'. Każdy zgodzi się, że średnio pasuje on do charakteru filmu – naładowanej akcją szpiegowskiej przygodówki. UIP proponował, by nowy Bond pojawił się u nas jako "Quantum". Producent nie wyraził jednak zgody i ostatecznie stanęło na "007 Quantum of Solace". Niezadowolonym z takiego obrotu sprawy pragnę donieść, że w Niemczech film będzie pokazywany jako "James Bond 007 Quantum of Solace". A w kinie i tak będziemy prosić o bilety "na Bonda". Ponoć to właśnie nasi zachodni sąsiedzi oraz kraje Ameryki Południowej celują w nagminnym zmienianiu nazw filmów.
Jacek Probulski z Imperial-Cinepix wspomina czasy, gdy Syrena wprowadzała do kin "Raport mniejszości" ("Minority Report") Stevena Spielberga. Dystrybutor stoczył wówczas długą wojną z hollywoodzkim reżyserem o kształt polskiego tytułu. Spielberg uważał, że powinien on brzmieć "Raport specjalny". Dlaczego? Słowo 'mniejszość' kojarzyło mu się z mniejszościami etnicznymi i seksualnymi. Potrzeba było dziesiątek e-maili, żeby przekonać twórcę "Szczęk" do dosłownego tłumaczenia. Gorzej poszło z "Fight Clubem" Davida Finchera pokazywanym u nas jako "Podziemny krąg". Probulski do dziś uważa to za jedną ze swoich zawodowych porażek.
W Imperial-Cinepix decyzje o polskim tytule podejmowane są nawet na rok przed wprowadzeniem obrazu do kin. Gdy rozmawiałem z Jackiem Probulskim, na tapecie znajdowała się akurat komedia "All about Steve". Główną zasadą w Imperialu jest możliwie najdokładniejsze tłumaczenie tytułu, więc polska wersja powinna brzmieć "Wszystko o Steve'ie". Taki tytuł brzmi ładnie, ale wizualnie to ohyda – stwierdził Probulski. W ciągu najbliższych miesięcy poznamy pewnie ostateczną nazwę.
Proces tworzenia nowego tytułu filmowego nie należy do łatwych i przyjemnych czynności. Bardzo często pierwotne wersje zawierają zwroty bądź słownictwo, które są zupełnie niezrozumiałe dla polskiego odbiorcy. Idealnym przykładem może być "Cloverfield" Matta Reevesa, nad Wisłą wyświetlany jako "Projekt: Monster". Oryginalny tytuł to nazwa ulicy, przy której mieści się biuro producenta obrazu, J.J. Abramsa. W tym przypadku możemy się pocieszyć, bo Amerykanie też nie bardzo wiedzieli, o co właściwie chodzi.... Z kolei SPI miało problem z oscarowym "Lost in translation" Sofii Coppoli. Dosłowne przełożenie (czyli "zagubione w tłumaczeniu") gubiłoby zabawę lingwistyczną. "Między słowami" ma więcej znaczeń i lepiej oddaje psychologiczną głębię filmu - mówi Joanna Hanusiak, odpowiedzialna w SPI za dobór tytułów.
Problem stanowią też filmy powstałe na podstawie książek. W takim wypadku tytuł musi być identyczny z wydanym w Polsce powieściowym odpowiednikiem. Dlatego np. "Into the Wild" to nie "W głąb dziczy", a "Wszystko za życie". Podobnie ma się sprawa z "Mighty heart" przetłumaczonym jako "Cena odwagi", a nie "Potężne serce".
W ten oto sposób przechodzimy do najbardziej kontrowersyjnej kategorii tytułów, których dobór uzasadniony jest względami marketingowymi. Mówi się, że "Dziewczyna moich koszmarów" (oryginalny "Heartbreak Kid" to gra słów, którą można tłumaczyć jako 'chłopak ze złamanym sercem' albo 'łamacz serc') sprzedała się świetnie w polskich kinach właśnie dzięki chwytliwej nazwie. Coś może być na rzeczy, skoro w Stanach film okazał się finansową klapą, a nasi widzowie nie chodzili dotąd tłumnie na komedie z Benem Stillerem.
Dlaczego "Open Season" przetłumaczono jako "Sezon na misia"? Bo to animacja dla milusińskich, a "Sezon łowiecki" budziłby krwawe i mało familijne skojarzenia. Z kolei "Shark tale" po dosłownym przełożeniu byłby zaledwie "Rekinią opowieścią", a "Rybki z ferajny" lepiej oddają gangsterski charakter filmu i nawiązują do arcydzieła Martina Scorsesego. "Failure to launch" określa socjologiczne zjawisko w USA (młodzi mężczyźni nie chcą opuszczać rodzinnych domów). Za to "Miłość na zamówienie" od razu przyciągnie do kina tabuny romantycznych panienek prowadzących za sobą umięśnionych i wygolonych na łyso narzeczonych. Mógłbym tak wymieniać po wsze czasy...
A zgadnijcie, skąd dystrybutorzy czerpią niekiedy natchnienie, gdy wprowadzają jakiś film na DVD i nie wiedzą, jak go zatytułować? Wchodzą na Filmweb! Część z Was może się więc czuć odpowiedzialna za niektóre nazwy, które pojawiają się na okładkach. Zresztą, czy tytuł ma naprawdę takie znaczenie? Nie wystarczyłoby, aby firmował po prostu dobry film?
źródła: Filmweb
autor: Łukasz Muszyński
wtorek, 21 grudnia 2010
Nauka języków się opłaca!
W ostatnim czasie duży nacisk kładzie się na naukę języków obcych. Czy rzeczywiście ich znajomość ma wpływ na wysokość wynagrodzenia? Jak pokazują wyniki Ogólnopolskiego Badania Wynagrodzeń, przeprowadzonego w 2009 roku przez Sedlak & Sedlak, ze wzrostem liczby języków, którymi posługiwali się pracownicy, rosły ich płace. Osoby znające jeden język obcy zarabiały 3800 PLN, posługujący się czterema - 7200 PLN brutto.
Jak kształtowały się płace osób posługujących się popularnymi językami obcymi? Najwyższe wynagrodzenia otrzymywali pracownicy władający biegle francuskim. Dobra znajomość najpopularniejszego w naszym kraju angielskiego wiązała się z zarobkami na poziomie 4700 PLN. Posługujący się biegle językiem włoskim otrzymywali 4050 PLN, rosyjskim - 3825 PLN.
Jak kształtowały się płace osób posługujących się popularnymi językami obcymi? Najwyższe wynagrodzenia otrzymywali pracownicy władający biegle francuskim. Dobra znajomość najpopularniejszego w naszym kraju angielskiego wiązała się z zarobkami na poziomie 4700 PLN. Posługujący się biegle językiem włoskim otrzymywali 4050 PLN, rosyjskim - 3825 PLN.
Jak pokazują dane Ogólnopolskiego Badania Wynagrodzeń, znajomość zdecydowanej większości rzadkich języków pozwalała osiągnąć zarobki przewyższające medianę płac wszystkich uczestników badania. Wyjątkami są grecki, białoruski i ukraiński. Pracownicy władający nimi w stopniu bardzo dobrym otrzymywali odpowiednio 2950 PLN, 3000 PLN i 3250 PLN. Najlepiej zarabiały natomiast osoby posługujące się biegle językiem chińskim (8000 PLN brutto). Pracownicy znający szwedzki otrzymywali 6950 PLN miesięcznie (mediana), arabski - 6750 PLN, a węgierski 5000 PLN.
FUNNY TRANSLATIONS INTO ENGLISH
- In a Tokyo Hotel:
Is forbidden to steal hotel towels please. If you are not a person to do such thing is please not to read notis.
- In a Bucharest hotel lobby:The lift is being fixed for the next day. During that time we regret that you will be unbearable.
- In a Leipzig elevator:Do not enter the lift backwards, and only when lit up.
- In a Belgrade hotel elevator:
To move the cabin, push button for wishing floor. If the cabin should enter more persons, each one should press a number of wishing floor. Driving is then going alphabetically by national order.
- In a Paris hotel elevator:
Please leave your values at the front desk.
- In a hotel in Athens:
Visitors are expected to complain at the office between the hours of 9 and 11 a.m. daily.
- In a Yugoslavian hotel:
The flattening of underwear with pleasure is the job of the chambermaid.
- In a Japanese hotel:
You are invited to take advantage of the chambermaid.
- In the lobby of a Moscow hotel across from a Russian Orthodox monastery:You are welcome to visit the cemetery where famous Russian and Soviet composers, artists, and writers are buried daily except Thursdays.
- In an Austrian hotel catering to skiers:
Not to perambulate the corridors in the hours of repose in the boots of ascension.
- On the menu of a Swiss restaurant:
Our wines leave you nothing to hope for.
- On the menu of a Polish hotel:Salad a firm's own make; limpid red beet soup with cheesy dumplings in the form of a finger; roasted duck let loose; beef rashers beaten up in the country people's fashion.
- Outside a Hong Kong tailor shop:Ladies may have a fit upstairs.
- In a Bangkok dry cleaner's:Drop your trousers here for best results.
- Outside a Paris dress shop:Dresses for street walking.
- In a Rhodes tailor shop:Order your summers suit. Because is big rush we will execute customers in strict rotation.
- From the Soviet Weekly:There will be a Moscow Exhibition of Arts by 15,000 Soviet Republic painters and sculptors. These were executed over the past two years.
- In a Zurich hotel:Because of the impropriety of entertaining guests of the opposite sex in the bedroom, it is suggested that the lobby be used for this purpose.
- In an advertisement by a Hong Kong dentist:Teeth extracted by the latest Methodists.
- In a Rome laundry:
Ladies, leave your clothes here and spend the afternoon having a good time.
- In a Czechoslovakian tourist agency:Take one of our horse-driven city tours - we guarantee no miscarriages.
- Advertisement for donkey rides in Thailand:Would you like to ride on your own ass?
- In a Swiss mountain inn:Special today - no ice cream. (kein Eis?)
- In a Bangkok temple:It is forbidden to enter a woman even a foreigner if dressed as a man.
- In a Tokyo bar:Special cocktails for the ladies with nuts.
- In a Copenhagen airline ticket office:We take your bags and send them in all directions.
- On the door of a Moscow hotel room:If this is your first visit to the USSR, you are welcome to it.
- In a Norwegian cocktail lounge:Ladies are requested not to have children in the bar.
- In a Budapest zoo:Please do not feed the animals. If you have any suitable food, give it to the guard on duty.
- In the office of a Rome doctor:Specialist in women and other diseases.
- In an Acapulco hotel:
The manager has personally passed all the water served here.
- In a Tokyo shop:Our nylons cost more than common, but you'll find they are best in the long run.
- In a Japanese information booklet about using a hotel air conditioner:Cooles and Heates: If you want just condition of warm in your room, please control yourself.
- In a brochure of a car rental firm in Tokyo:When passenger of foot heave in sight, tootle the horn. Trumpet him melodiously at first, but if he still obstacles your passage then tootle him with vigor.
- Two signs from a Majorcan shop entrance:- English well talking.
- Here speeching American.
- On a Malaga freeway:Locals for sale or rent. (thanks to O.B.)
- In a hotel in Bruges:Bathroom light operates with motion sensor. Turns off approx. 15 minutes after last registered motion. (thanks to O.P.)
- On a Bulgarian web site:You may visit this webpage, only if you are logged in or it is unavailable. (thanks to A.M.)
- In an East African newspaper: A new swimming pool is rapidly taking shape since the contractors have thrown in the bulk of their workers.
- In a Czechoslovakian tourist agency:
Take one of our horse-driven city tours. We guarantee no miscarriages.
- Detour sign in Kyushi, Japan: Stop: Drive Sideways.
Jak można zostać tłumaczem przysięgłym?
Zgodnie z przepisami Ustawy o zawodzie tłumacza przysięgłego zawód ten może wykonywać osoba, która:
- ma obywatelstwo polskie albo obywatelstwo jednego z państw członkowskich Unii Europejskiej, państw członkowskich Europejskiego Porozumienia o Wolnym Handlu (EFTA) – stron umowy o Europejskim Obszarze Gospodarczym lub, na zasadach wzajemności, obywatelstwo innego państwa;
- zna język polski;
- ma pełną zdolność do czynności prawnych;
- nie była karana za przestępstwo umyślne, przestępstwo skarbowe lub za nieumyślne przestępstwo przeciwko bezpieczeństwu obrotu gospodarczego;
- ukończyła magisterskie studia wyższe na kierunku filologia lub ukończyła magisterskie studia wyższe na innym kierunku i studia podyplomowe w zakresie tłumaczenia, odpowiednie dla danego języka;
- złożyła z wynikiem pozytywnym egzamin z umiejętności tłumaczenia z języka polskiego na język obcy oraz z języka obcego na język polski.
Ustawa nie przewiduje możliwości zwolnienia kandydatów z egzaminu lub odstąpienia od wymogu posiadania odpowiedniego wykształcenia. Powyższe dotyczy również osób, które uzyskały uprawnienia tłumacza przysięgłego w innych państwach.
Zasady przeprowadzenia egzaminu określone są w rozporządzeniu Ministra Sprawiedliwości z dnia 24 stycznia 2005 r. w sprawie szczegółowego sposobu przeprowadzania egzaminu na tłumacza przysięgłego (Dz.U. Nr 15, poz. 129).
Przed przystąpieniem do egzaminu nie jest konieczne przedstawienie dowodu spełniania wszystkich pozostałych warunków określonych w art. 2 ust. 1 Ustawy o zawodzie tłumacza przysięgłego. Jest zatem możliwe, że kandydat najpierw zda egzamin, a dopiero później uzupełni wykształcenie czy też uzyska odpowiednie obywatelstwo. Należy jednak pamiętać, iż wpis na listę tłumaczy przysięgłych – a tym samym uzyskanie prawa do wykonywania zawodu tłumacza przysięgłego – nastąpi dopiero po przedstawieniu dowodu spełniania wszystkich wymaganych warunków łącznie.
Zamiar przystąpienia do egzaminu na tłumacza przysięgłego należy zgłaszać pisemnie na poniższy adres:
Ministerstwo Sprawiedliwości
Departament Organizacyjny
Al. Ujazdowskie 11
00-950 Warszawa
skr. poczt. 33
Departament Organizacyjny
Al. Ujazdowskie 11
00-950 Warszawa
skr. poczt. 33
Przewodniczący Komisji powiadamia kandydata na tłumacza przysięgłego o terminie i miejscu egzaminu nie później niż na 21 dni przed dniem egzaminu.
poniedziałek, 20 grudnia 2010
Newsletter październik 2010
Nasz pierwszy newsletter...
Proszę się nie martwić... Nie będziemy Państwa męczyć nudnymi wykresami efektywności tłumaczeń. Chcemy utrzymywać z Wami - naszymi Przyjaciółmi i Klientami - kontakt, od czasu do czasu przesyłając Wam garść ciekawostek wziętych ze świata, który fascynuje nas od dawna - świata tłumaczeń. Tłumaczenia były niezbędne od zarania ludzkości - odkąd ludzie zaczęli komunikować się między sobą.
Tłumaczenia pozwalają odkryć wspólne korzenie w przeszłości naszych języków. Mało kto dzisiaj wie, że angielskie słowo "loaf" czyli "bochenek" pochodzi od słowa które w naszym języku oznacza nic innego jak "chleb". Francuskie "chapeau" spokrewnione jest z polskim "czapka" (może nie narzuca się to od razu, ale przypomnijmy sobie rosyjskie słowo "szapoczka" i powiązanie staje się jasne). Dokonując tłumaczeń, odkrywamy tę sieć powiązań ciągle na nowo. I świat staje się jak gdyby lepszym miejscem, w którym słowo "wspólnota" zwycięża słowo "antagonizm".
Archiwizujemy Twoje teksty NA ZAWSZE
Oczywiście możesz sobie tego nie życzyć. W takim wypadku tłumaczymy tekst i od razu o nim zapominamy. Jednak w większości wypadków, kiedy tekst nie objęty klauzulą poufności lub tajności, możesz zawsze skorzystać z naszej automatycznej usługi przechowywania tekstów.
Wiadomo jak to jest: dziesiątki spotkań, setki umów, kontraktów, niektóre z nich trzeba przetłumaczyć. A potem po latach nagle trzeba do takiego tekstu wrócić. Gdzie ja go miałem? Pendrive? Zgubiłem. Na dysku, aha, to było jeszcze przed tą awarią - straciłem wtedy wszystkie dane. Mam ! Balajcza ! Przecież oni przechowują wszystko co dostają i tłumaczą - NA ZAWSZE !
I rzeczywiście - już po chwili nasze biuro, oczywiście po zweryfikowaniu, że Ty to naprawdę Ty, przesyła Ci brakujący tekst. To wygodne, dodatkowe zabezpieczenie Twoich cennych tekstów. Zwłaszcza, że archiwizujemy zarówno oryginał, jak i tłumaczenie. Twoje dane są u nas naprawdę bezpieczne.
Wpadki tłumaczy... :)
W każdym zawodzie zdarzają się wpadki. W zawodzie tłumacza bywają one zabawne, ale czasami groźne w skutkach. Z tych śmiesznych, wiele zdarza się np. w tytułach filmów. Standarowym przykładem jest przetłumaczenie tytułu znanego filmu z Patrickiem Swayze "Dirty Dancing" jako "Wirujący Seks". Zresztą w sieci można znaleźć wiele grzechów popełnianych przy tłumaczeniu tytułów filmów. Wszystkie może podsumować rysunek Raczkowskiego - przedstawia dwie twarze na dwóch identycznych plakatach filmowych. Pod oryginałem podpis brzmi: FACE, pod tłumaczeniem: FACET.
Ale nie zawsze takie błędy są śmieszne. Niekiedy błędne tłumaczenie niesie poważne konsekwencje: wyobraźmy sobie wizytę prezydenta np. Chin w Polsce i jego pierwsze słowa przekazane przez tłumacza jako "Drogie Polaczki". Czy to nie zmieniłoby tonu całej wizyty? Tłumacze pracujący z politykami są jednymi z najbardziej zestresowanych ludzi na świecie. Każde źle przetłumaczone słowo może mieć poważne konsekwencje, a czasu na decyzję jest niewiele. O doborze słowa decydują ułamki sekund. Tłumacz Lecha Wałęsy w Japonii tłumacząc słynny żart o komunistach (są jak rzodkiewki: czerwoni na zewnątrz a biali w środku) zdał sobie sprawę, że rzodkiewki w Japonii są białe, więc żart byłby dla Japończyków kompletnie niezrozumiały. Stąd błyskawiczna zmiana "rzodkiewki" na "krewetki".
Słynna jest gafa prezydenta USA, J.F. Kennedy'ego, który przy murze berlińskim przekonywał cały świat że "Ich bin ein Berliner", czyli "jestem kiełbaską berlińską", zamiast jestem berlińczykiem (prawidłowo: Ich bin Berliner).
Dlatego też zawsze warto korzystać z usług profesjonalistów. Nasze biuro współpracuje z wieloma fachowcami, którzy są w stanie przetłumaczyć dosłownie wszystko.
Ciekawości ze świata
Budapeszt, miasto basenów termalnych i jaskiń
Jedną z ciekawostek Budapesztu jest fakt, że jest to jedyne duże miasto na świecie, które jest tak bogate w źródła termalne. Ale Budapeszt jest wyjątkowy nie tylko dlatego, że ma liczne baseny termalne, ale również dlatego że są tam jaskinie, które można zwiedzać. Te dwie rzeczy są oczywiście powiązane ze sobą: jaskinie były tworzone przez wody termalne, przez miliony lat. Pod Budapesztem znajduje się ponad 200 jaskini, wiele z nich ma kilka kilometrów długości. Jedną z najbardziej znanych jaskiń jest tzw. Labirynt Zamkowy.
Labirynt Zamkowy znajduje się pod Zamkiem Królewskim w górach Buda. Dostęp do niego jest bardzo łatwy, nie wymaga drabiny lub windy, a w czasie okupacji tureckiej poziom całego labiryntu został wyrównany i dzięki temu można przejść z jednego pomieszczenia do drugiego bez wielkiego trudu. W czasie drugiej wojny światowej labirynt służył jako schronisko, wiele mieszkańców stolicy szukało tu miejsca do ukrycia się. W czasie wojny niektórzy mieszkali w tych podziemnych korytarzach tak długo, że nawet listonosz dostarczał im tam listy. Dodatkową ciekawostką labiryntu jest to, że z małej drewnianej studni leje się czerwone wino. Ponadto na kilku ścianach widać jeszcze rysunki z czasów prehistorycznych – co szczególnie się podoba dzieciom.
Proszę się nie martwić... Nie będziemy Państwa męczyć nudnymi wykresami efektywności tłumaczeń. Chcemy utrzymywać z Wami - naszymi Przyjaciółmi i Klientami - kontakt, od czasu do czasu przesyłając Wam garść ciekawostek wziętych ze świata, który fascynuje nas od dawna - świata tłumaczeń. Tłumaczenia były niezbędne od zarania ludzkości - odkąd ludzie zaczęli komunikować się między sobą.
Tłumaczenia pozwalają odkryć wspólne korzenie w przeszłości naszych języków. Mało kto dzisiaj wie, że angielskie słowo "loaf" czyli "bochenek" pochodzi od słowa które w naszym języku oznacza nic innego jak "chleb". Francuskie "chapeau" spokrewnione jest z polskim "czapka" (może nie narzuca się to od razu, ale przypomnijmy sobie rosyjskie słowo "szapoczka" i powiązanie staje się jasne). Dokonując tłumaczeń, odkrywamy tę sieć powiązań ciągle na nowo. I świat staje się jak gdyby lepszym miejscem, w którym słowo "wspólnota" zwycięża słowo "antagonizm".
Archiwizujemy Twoje teksty NA ZAWSZE
Oczywiście możesz sobie tego nie życzyć. W takim wypadku tłumaczymy tekst i od razu o nim zapominamy. Jednak w większości wypadków, kiedy tekst nie objęty klauzulą poufności lub tajności, możesz zawsze skorzystać z naszej automatycznej usługi przechowywania tekstów.
Wiadomo jak to jest: dziesiątki spotkań, setki umów, kontraktów, niektóre z nich trzeba przetłumaczyć. A potem po latach nagle trzeba do takiego tekstu wrócić. Gdzie ja go miałem? Pendrive? Zgubiłem. Na dysku, aha, to było jeszcze przed tą awarią - straciłem wtedy wszystkie dane. Mam ! Balajcza ! Przecież oni przechowują wszystko co dostają i tłumaczą - NA ZAWSZE !
I rzeczywiście - już po chwili nasze biuro, oczywiście po zweryfikowaniu, że Ty to naprawdę Ty, przesyła Ci brakujący tekst. To wygodne, dodatkowe zabezpieczenie Twoich cennych tekstów. Zwłaszcza, że archiwizujemy zarówno oryginał, jak i tłumaczenie. Twoje dane są u nas naprawdę bezpieczne.
Wpadki tłumaczy... :)
W każdym zawodzie zdarzają się wpadki. W zawodzie tłumacza bywają one zabawne, ale czasami groźne w skutkach. Z tych śmiesznych, wiele zdarza się np. w tytułach filmów. Standarowym przykładem jest przetłumaczenie tytułu znanego filmu z Patrickiem Swayze "Dirty Dancing" jako "Wirujący Seks". Zresztą w sieci można znaleźć wiele grzechów popełnianych przy tłumaczeniu tytułów filmów. Wszystkie może podsumować rysunek Raczkowskiego - przedstawia dwie twarze na dwóch identycznych plakatach filmowych. Pod oryginałem podpis brzmi: FACE, pod tłumaczeniem: FACET.
Ale nie zawsze takie błędy są śmieszne. Niekiedy błędne tłumaczenie niesie poważne konsekwencje: wyobraźmy sobie wizytę prezydenta np. Chin w Polsce i jego pierwsze słowa przekazane przez tłumacza jako "Drogie Polaczki". Czy to nie zmieniłoby tonu całej wizyty? Tłumacze pracujący z politykami są jednymi z najbardziej zestresowanych ludzi na świecie. Każde źle przetłumaczone słowo może mieć poważne konsekwencje, a czasu na decyzję jest niewiele. O doborze słowa decydują ułamki sekund. Tłumacz Lecha Wałęsy w Japonii tłumacząc słynny żart o komunistach (są jak rzodkiewki: czerwoni na zewnątrz a biali w środku) zdał sobie sprawę, że rzodkiewki w Japonii są białe, więc żart byłby dla Japończyków kompletnie niezrozumiały. Stąd błyskawiczna zmiana "rzodkiewki" na "krewetki".
Słynna jest gafa prezydenta USA, J.F. Kennedy'ego, który przy murze berlińskim przekonywał cały świat że "Ich bin ein Berliner", czyli "jestem kiełbaską berlińską", zamiast jestem berlińczykiem (prawidłowo: Ich bin Berliner).
Dlatego też zawsze warto korzystać z usług profesjonalistów. Nasze biuro współpracuje z wieloma fachowcami, którzy są w stanie przetłumaczyć dosłownie wszystko.
Ciekawości ze świata
Budapeszt, miasto basenów termalnych i jaskiń
Jedną z ciekawostek Budapesztu jest fakt, że jest to jedyne duże miasto na świecie, które jest tak bogate w źródła termalne. Ale Budapeszt jest wyjątkowy nie tylko dlatego, że ma liczne baseny termalne, ale również dlatego że są tam jaskinie, które można zwiedzać. Te dwie rzeczy są oczywiście powiązane ze sobą: jaskinie były tworzone przez wody termalne, przez miliony lat. Pod Budapesztem znajduje się ponad 200 jaskini, wiele z nich ma kilka kilometrów długości. Jedną z najbardziej znanych jaskiń jest tzw. Labirynt Zamkowy.
Labirynt Zamkowy znajduje się pod Zamkiem Królewskim w górach Buda. Dostęp do niego jest bardzo łatwy, nie wymaga drabiny lub windy, a w czasie okupacji tureckiej poziom całego labiryntu został wyrównany i dzięki temu można przejść z jednego pomieszczenia do drugiego bez wielkiego trudu. W czasie drugiej wojny światowej labirynt służył jako schronisko, wiele mieszkańców stolicy szukało tu miejsca do ukrycia się. W czasie wojny niektórzy mieszkali w tych podziemnych korytarzach tak długo, że nawet listonosz dostarczał im tam listy. Dodatkową ciekawostką labiryntu jest to, że z małej drewnianej studni leje się czerwone wino. Ponadto na kilku ścianach widać jeszcze rysunki z czasów prehistorycznych – co szczególnie się podoba dzieciom.
Subskrybuj:
Posty (Atom)